poniedziałek, 3 marca 2014

Niedawno na spotkaniu z rodzicami przedszkolaków zapytałem: czego chcielibyście Państwo dla swoich dzieci?
Odpowiedzi pojawiły się niemal natychmiast. Z chóru głosów powstało jedno zdanie: chcemy dla nich zdrowego, szczęśliwego życia, w którym spełnią swoje marzenia, będą realizować pasje i stworzą szczęśliwe rodziny.
Nikt nie mówił o sławie, pieniądzach, władzy, osiągnięciach naukowych, sportowych, byciu lekarzem, adwokatem, biznesmenem, itp. itd.
Zaczęliśmy rozmowę, co można robić, aby nasze dzieci miały tak wyobrażane szczęśliwe życie.
O zdrowie wszyscy raczej potrafimy dbać. Słyszeliśmy, że warto się zdrowo odżywiać, odpowiednio ubierać, utrzymywać kondycję, unikać używek i badać się co jakiś czas. Rodzice więc dzieci dokarmiają, docieplają, zapisują na zajęcia sportowe i prowadzają na badania okresowe.
Prócz zdrowia rodzice dla dzieci chcą jeszcze „spełniania marzeń i szczęśliwych rodzin”.
Tu się pojawia pytanie – co robić, aby dzieci po to sięgnęły? O tym jak pomóc dzieciom, aby w przyszłości żyły w szczęśliwych związkach napiszę w innym tekście. Teraz skupię się na „spełnianiu marzeń”.
Pierwszą kwestią jest posiadanie w ogóle marzeń. Zdarza się, że w codziennym pędzie nie dostrzegamy dziecięcych pomysłów na bycie strażakiem, Justinem Bieberem, pilotem bojowego drona. Możemy pomyśleć, że dziecku przecież i tak z czasem pomysły się zmienią. Nie rozmawiając o marzeniach z dziećmi (nie wiem jak byłyby nieprawdopodobne) uczymy mimowolnie ich, że marzenia nie są ważne. Wraz z rozwojem dziecka marzenia stają się coraz konkretniejsze lecz mogą pozostać tylko w fazie pomysłów jeśli nie pomożemy dziecku dostrzec praktycznych możliwości ich realizacji. Jeżeli dziecko marzy o karierze Biebera – to może warto pokazać, że najpierw trzeba się nauczyć śpiewać, potem ruszać na scenie, itd. Można też dziecku umożliwić uczestnictwo w zajęciach tego typu. Jeżeli nasza pociecha zmieni zdanie to przynajmniej nauczy się czegoś nowego o sobie, a także poczuje, że marzenia są ważne i można po nie sięgnąć.
Spełnianie marzeń – prócz ich świadomości – wymaga jeszcze wytrwałości. Nie za pierwszym razem możemy osiągnąć nasze cele. Może nawet nie za drugim i trzecim. Jeżeli zrezygnujemy to nasze marzenie znajdzie się w kategorii „chciałem, ale mi się nie udało”. 


To, czy zrezygnujemy zależy m.in. od tego, w jakim stopniu jesteśmy optymistami. O optymistach krążą opowieści, że są to „niedoinformowani pesymiści”, że noszą „różowe okulary”, itp. Empiryczne badania psychologów pozytywnych pokazują, że tym co charakteryzuje optymistów jest nie „skrzywione widzenie rzeczywistości” lecz przekonanie, że mogą odnieść sukces. Tak myśląc dążą do swoich celów. Ponosząc porażki myślą, że to jednostkowe wydarzenia nie przekreślające ich starań. Podejmują więc kolejne działania lepiej dostosowując je do okoliczności.
Pesymiści to nie ci, którzy „wiedzą jak jest”. Zadeklarowany pesymista nawet nie zacznie działań prowadzących do spełnienia marzeń, bo jest przekonany, że to mu się nie uda.
W przypadku optymistów i pesymistów działa mechanizm samospełniającego się proroctwa. Optymiści działając osiągają w końcu cele co pozwala im myśleć, że osiągną kolejne. Przy okazji niejako lżej im się żyje.
Pesymiści nie zaczną lub szybko rezygnują i … rzeczywiści spełnia się ich przekonanie, że „się nie uda”. Świat jest dla nich smutniejszy …


Jeżeli zależy nam na szczęśliwym życiu dzieci, warto dbać o rozwój ich optymizmu. Oczywiście w pewnym stopniu zależy on od ich „wyposażenia genetycznego”. Na szczęście optymizmu można się uczyć. Dzieci rozumieją świat tak jak my dorośli im go wyjaśniamy (świadomie lub nie świadomie). Możemy więc zwracać uwagę dziecka na jego sukcesy, świętować je z nim i pokazywać, że są rezultatem jego starań. W ten sposób młody człowiek, zaczyna myśleć o sobie „tak, mogę” (tu się kłania Obamy „yes, we can”). Jeżeli będziemy zwracać uwagę na to, co dziecku nie wyszło wyrobimy w nim przekonanie o swojej bezradności. Gdy dziecko poniesie porażkę wówczas warto przypomnieć mu poprzednie sukcesy, zwrócić uwagę, że to porażka „tu i teraz” a w przyszłości może być inaczej.
Kształcenie optymizmu wymaga zwracania uwagi na działania dziecka, jego silne strony, rozmawianie z nim, docenianie sukcesów i wspieranie, gdy coś mu nie wyjdzie.
Proponuję, aby rodzice więc prócz dbania o ciało dziecka zadbali w ten sposób o jego duszę. Pomóc im w tym mogą nauczyciele. Warto, aby oni też zwracali uwagę przede wszystkim na to, co uczniowie potrafią, co osiągają. Aby doceniali ich starania, mówili o nich, świętowali sukcesy – na miarę każdego ucznia i sytuacji. W przypadku niepowodzeń pokazywali możliwości zmiany nie myśląc o dzieciach jako o„ mało zdolnych”, „lekceważących naukę”, itd . Warto , aby nauczyciele sprawdzając klasówki koncentrowali się na tym, czego uczniowie się nauczyli, a nie jak wiele popełnili błędów.
Stawka tych działań rodziców i nauczycieli jest trudna do przecenienia – chodzi to przecież o „zdrowe, szczęśliwe życie, w którym spełniamy swoje marzenia”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz