wtorek, 15 września 2015

Szkolne klasówki i optymizm

Martin Seligman, twórca idei psychologii pozytywnej,  pisał, że różnica między optymistami i pesymistami polega na innych sposobach wyjaśniania tego, co się im przydarza.  Wobec niepowodzenia optymista myśli, że to jednorazowe wydarzenie, które nie świadczy o jego możliwościach oraz nie ma do siebie pretensji o to, co się zdarzyło. Pesymista uznaje, że to jego wina, a niepowodzenia będą się zawsze zdarzały i świadczą o jego ogólnej „nieudolności”.
Optymiści mają energię do działania. Pesymiści z czasem rezygnują.
Optymizmu i pesymizmu można się nauczyć. Taką nauką zajmą się przede wszyscy rodzice. Pomagają im w tym nauczyciele. Rodzice przy pomocy nauczycieli mogą nauczyć swoje dziecko optymizmu. Mogą też nauczyć pesymizmu. Niestety.
Czasem mam wrażenie, że uczenie tej drugiej postawy w szkole jest dużo łatwiejsze.
Pomyślmy o klasówkach, sprawdzianach, pracach domowych, projektach i wszystkich tych aktywnościach, za które dzieci mogą dostać szkolne stopnie. Co dziecko może zrobić z informacją, że popełniło wiele błędów i wobec tego dostało jedynkę z klasówki? Może uznać, że to jego wina (dorośli nie omieszkają tego podkreślić – przecież nie powiedzą, że to oni mieli na to wpływ) , że jest „głupie” (tym szybciej im więcej czasu poświęciło na przygotowanie się), nawet „głupsze od innych” (porównując swoją ocenę z ocenami innych uczniów), że następnym razem też dostanie taką ocenę. W niesprzyjających okolicznościach (bez wsparcia dorosłych) w przyszłości, chcąc uniknąć poczucia winy i myślenia źle o sobie (a nikt tego nie lubi), może uznać, że nie warto się uczyć. Następnym razem dostając jedynkę będzie mogło pomyśleć, że „szkoła jest głupia”, a nie ono. Psychicznie to będzie pewien chwilowy komfort. Gorzej będą wyglądały długofalowe konsekwencje takiej postawy. Dla niego i wszystkich wokół.
Można też pomóc dziecku w innej interpretacji tego, co się zdarzyło. Bo właściwie co się stało? Popełniło wiele błędów? Dostało jedynkę?
Myśląc o klasówkach proponuję także zwrócić uwagę na inny aspekt. Klasówki są często traktowane jako sprawdzanie tego, czego nauczyli się uczniowie (choć można tez o nich pomyśleć, jako o sposobie sprawdzenia tego, jak efektywnie pracuje nauczyciel) . Można je potraktować jako sposób uczenia się.  Jak twierdzą psycholodzy – uczymy się efektywniej, gdy liczymy się z tym, że nasze nowe kompetencje będą sprawdzane. Często robienie sprawdzianów może więc pomóc uczeniu się. Warto pamiętać, że ta efektywność może być zmniejszona, gdy obawiamy się negatywnych konsekwencji nie nauczenia się. Jakie to mogą być konsekwencje? Dla ucznia w szkole to idące za „złą” oceną komentarze nauczyciela, kolegów w klasie, pretensje rodziców. Co zrobić więc, aby uniknąć tych konsekwencji?
Proponuję, abyśmy - tak hipotetycznie - zrezygnowali z oceny i informując dziecko o wynikach sprawdzianu pozostali tylko przy wskazaniu jaki popełniło błędy i na czym one polegały. Pewne badania pokazują, że jeśli błąd będzie okazją dla nas do zastanowienia się, co możemy zrobić, aby lepiej sobie radzić z wyzwaniami to wówczas w naszych mózgach pobudzany jest ośrodek nagrody. Błędy zamiast kojarzyć się z pogorszeniem samopoczucia mogą mieć związek  z jego poprawą. Warunkiem jest „uczenie się na błędzie”. W szkole więc po klasówce warto, aby każdy uczeń dowiedział się, co powinien zrobić inaczej niż zrobił, jak ma poprawić swoje błędy. Oczywiście wielu nauczycieli robi coś takiego, jak poprawianie klasówek. Nie chodzi mi tu o napisanie kolejnej klasówki, gdzie będą inne polecenia, a więc okazja do popełnienia innych błędów. To dla niektórych dzieci może być raczej kolejny cios niż pomoc. Bo cóż z tego, że do poprawy nauczyły się tego, co było w pierwszej klasówce?
Warto też przyjrzeć się komentarzom nauczycieli towarzyszącym informowaniu o ocenach. Niektórym zdarza się omawiając wyniki klasówek powiedzieć coś o lenistwie i braku zdolności uczniów. Czasem w sposób zawoalowany – ale dzieci i tak to zrozumieją, rzadko (mam nadzieję) wprost. To prowadzi tylko do niechęci do nauczyciela, przedmiotu, uczenia się. Nikt nie lubi być obrażany.
O niezadawalających wynikach z klasówki można powiedzieć też nie uciekając się do wyrażania opinii o uczniach. Na przykład: „W waszych pracach popełniliście błędy tu i tu. Wobec tego, jeszcze raz przyjrzymy się tym treściom, tak abyście następnym razem zrobili to właściwie”.
Poprawianie klasówek może polegać na zwróceniu uwagi na to, czego nie douczyli się uczniowie, nauczeniu się tego (może tym razem nauczyciel wykorzysta inne sposoby uczenia) i na ponownym wykonaniu tych samych zadań. Tym razem uczniowie mogą już nie popełnić tych samych błędów. Nauczyciel może wówczas powiedzieć im „za pierwszym razem nie potrafiłeś zrobić tego, za drugim – gdy popracowałeś nad tym – zrobiłeś tak, jak należy”. Jaka z tego może wynikać nauka dla dziecka? Błąd to nie nieszczęście, błąd można poprawić. Ci którzy popełniają błędy nie są głupi. Błędy nie muszą się im stale zdarzać, a jak się zdarzą to można je poprawić.
Ktoś może powiedzieć, że ile razy może trwać takie poprawianie. Jeżeli założymy, że młodzi ludzie nie lubią czuć się dumni ze swoich osiągnięć, nie chcą widzieć, że coś od nich zależy, że mają wpływ na to co robią, to rzeczywiście może wydawać się, że poprawianie będzie trwało „wiecznie”. Ja uważam jednak, że wszyscy ludzie - także uczniowie - chcą czuć satysfakcję z tego, co robimy. Stwarzając uczniom warunki, w których błędy są tylko informacją zwrotną, a nie okazją do myślenia (lub / i słuchania) o ich niedostatkach oraz pomagając w naprawie mamy szansę, że osiągną sukcesy.  Sukcesy nie tylko na miarę klasówki z tego czy innego przedmiotu.
Pomyślmy, co dla nas dorosłych oznaczałoby , gdybyśmy popełniwszy błąd (a któż ich nie popełnia?) zamiast poczucia winy i pretensji do siebie, przeanalizowali go i bogatsi o doświadczenie następnym razem postąpili właściwie?


wtorek, 8 września 2015

O czym świadczą szkolne oceny?

O czym świadczą szkolne oceny?
Nowy rok szkolny się zaczął. Wkrótce zaczną się „odpowiedzi przy tablicy”, kartkówki, prace domowe, sprawdziany i - w tradycyjnie szkole -  nieodłącznie im towarzyszące oceny. Będą piątki, będą i jedynki. Mam wrażenie, że dorosłym czasem łatwo uznawać, że tylko uczeń jest odpowiedzialny za wyniki w nauce. Upraszczając - jeśli ma „dobre oceny” to stara się, jest zdolny, „będą z niego ludzie”. Jeżeli ma „złe oceny” to jest mało zdolnym leniem lekceważącym swoje obowiązki.  Gorzej, że przyklejenie jednej z tych etykiet czasem staje się samospełniającym się proroctwem. Młodzi ludzie zaczynają działać wg. tych programów zatracając swój potencjał.  Tylko, że szkolne oceny tylko w pewnym stopniu są miarą zdolności i wysiłków uczniów. Dzieci  są częścią systemów: rodzinnego, relacji rówieśniczych, szkolnego. To, co robią wynika przede wszystkim z ich sytuacji w tych systemach, a w ograniczonym stopniu z ich wolnej i świadomej woli.
Warto pomyśleć, że szkolne oceny mogą świadczyć m.in. o:
1.      Ilości czasu poświęconej przez ucznia na przygotowanie się do klasówki, odpowiedzi. Ilość czasu może zależeć od warunków w domu, może też zależeć tylko i wyłącznie od jego chęci.
2.      Talentach ucznia. Niektórzy ludzie świetnie radzą sobie z liczbami, inni lepiej tańczą, rysują.
3.      Nastawieniu ucznia do nauki konkretnego przedmiotu lub w ogóle nauki. Czasem „na złość” nauczycielowi można się nie uczyć. Czasem, aby zyskać jego sympatię można uczyć się bardzo chętnie. Można też nie uczyć się, aby wywrzeć presję na rodziców. Można uczyć się bardzo dobrze, aby zyskać ich aprobatę.
4.      Nastroju ucznia. Nie samą szkołą człowiek żyje. Można nie mieć „głowy do nauki”, gdy nie układają się relacje z przyjaciółmi lub ktoś się po prostu zakochał (młodym ludziom się to, co jakiś czas, zdarza –zresztą starszym też).
5.      Umiejętności uczenia się. Uczyć się też trzeba umieć. Wpatrywanie się martwym wzrokiem w stronę podręcznika nie wiem ile by trwało i tak nie będzie skuteczne.
6.      Postawie wobec ściągania. Niektórzy uczniowie nie chcą ściągać, inni nie potrafią. Są też tacy, którzy chcą, potrafią i to robią.
7.      Relacjach pomiędzy uczniami. Zdarza się, że w grupie prym wiodą ci, którzy uczenie się uważają za „frajerstwo”. Wówczas otrzymanie dobrej oceny to niemalże towarzyskie samobójstwo. Może być także odwrotnie – w klasie trwa wyścig, kto będzie miał lepsze oceny.
8.      Jakości zadań przygotowanych przez nauczyciela. Pytania niejasne, dotyczące nieistotnych szczegółów, zadane językiem nie dostosowanym do możliwości uczniów, mogą znakomicie utrudnić odpowiedź.
9.      Atmosferze, w jakiej był przeprowadzany sprawdzian. Strach utrudnia myślenie, zbytnie rozbawienie koncentrację.
10.  Umiejętnościach dydaktycznych nauczyciela. Można uczyć tak, że nawet trudne treści stają się proste. Można też rzeczy proste tak skomplikować, że uczniowie ich nie zrozumieją.
11.  Nastawieniu nauczyciela do swojej pracy. Inne efekty nauczania osiągają nauczyciele, którym zależy, inne ci, którzy „ten etap swoje pracy mają już za sobą”.
12.  Umiejętnościach interpersonalnych nauczyciela. Można być świetnym specjalistą w swojej dziedzinie i jednocześnie nie potrafić tworzyć atmosfery współpracy i zaufania z odbiorcami przekazywanych treści.
13.  Doborze treści nauczania. Jeżeli z lekcji na lekcję uczniom przychodzi opanowywać mnóstwo informacji, których sensu i przydatności nie widzą to nic dziwnego, że trudno im je zapamiętać.
14.  Sytuacji psychicznej nauczyciela podczas sprawdzania klasówek. Człowiek zmęczony po całym dniu pracy, zdenerwowany codziennymi kłopotami może pobieżniej przyglądać się pracom uczniów i oceniać je surowiej.
15.  Sytuacji w domu rodzinnym. Konflikty, trudna sytuacja ekonomiczna, uzależnienia (w tym pracoholizm) mogą spowodować, że młody człowiek poprzez dobre oceny będzie budował poczucie wartości. Może też spowodować, że na uczenie się już nie będzie miejsca w jego sercu.
16.  Postawy rodziców wobec osiągnięć dziecka. Gdy uczeń nie widzi, aby ktoś w domu się interesował się jego nauką to i on sam przestaje się tym przejmować. Gdy zaś dla rodziców stopnie są źródłem dumy rodzicielskiej i aprobaty wobec dziecka to wówczas może ono dążyć do jak najlepszych wyników.
17.  Postawy rodziców wobec życia w ogóle. Młodzi ludzie, którzy słyszą od rodziców, że „nic od nich nie zależy”, że „wszystko to układy i złodziejstwo” raczej nie będą się przykładać do nauki. Bo i po co? To i tak im w życiu nie pomoże.

Warto się zastanowić, ile z tych czynników zależy od ucznia. Młody człowiek przecież nie wybiera sobie talentów, rodziny, szkoły, nauczyciela, kolegów w klasie! Więc rodzicu, nauczycielu, wychowawco – gdy następnym razem zobaczysz stopnie dziecka – zastanów się, jak to się stało, że one takie są?  A jeżeli chcesz, aby były inne, pomyśl, co możesz zrobić?