Świat jest tak skomplikowany, że aby w nim przetrwać nasze
mózgi dążą zbudowania jego uproszczonego obrazu. Takim pomysłem na uproszczenie
jest etykietowanie. Myślimy o kimś, że jest "pracowity" i nie musimy
się zastanawiać, w jakich okolicznościach taki bywa, jak często, wobec kogo,
gdzie i czy aby na pewno. Często takie etykiety okazują się użyteczne.
Rzeczywiście "pracowity" w naszych oczach okazuje się takim być. Inna
sprawa, czy dlatego, że nie dostrzegamy faktów nie zgodnych z nadaną przez nas
etykietą, czy dlatego, że działa samospełniające się proroctwo, czy może
dlatego, że ta osoba rzeczywiście wykonuje wiele zadań. Co jakiś czas czujemy
zawód - bo "pracowity" zrobił coś, co zdecydowanie według nas nie
zgadza się z tym epitetem. Wówczas możemy pomyśleć "oj, każdemu się
zdarza" lub - co trudniejsze - zrewidować nasze przekonanie.
Etykietami obdarzamy wszystkich wokół bez wyjątków. Dzieci
też potrafimy nazywać "pracowitymi, zdolnymi, leniwymi, inteligentnymi,
sympatycznymi, porywczymi, spokojnymi, itd."
„Przyklejanie” do dziecka etykiety – zwłaszcza, gdy robi to
znacząca dla niego osoba - rodzic, nauczyciel, wychowawca - ma dalej idące
konsekwencje niż etykietowanie kolegi z pracy.
Dzieci jeszcze nie wiedzą, co mają o sobie myśleć. Słuchają
dorosłych przyjmując bez zastrzeżeń to, co usłyszą. Więc jeśli są nazywanie
"ambitnymi" tak zaczynają myśleć o sobie i działać tak, aby te
myślenie potwierdzić. Nadanie dziecku negatywnej etykiety wpływa na zachowanie
"nadającego" wobec dziecka. Jeżeli nazwał je "krnąbrnym" to
odbiera każde jego zachowanie jako dowód tejże krnąbrności. Dziecko zaś stale
strofowane zaczyna się "krnąbrnie" zachowywać. Pojawia się efekt
samospełniającego się proroctwa - efekt Pigmaliona.
Wydaje się więc oczywistym, że warto takich etykiet unikać -
dla dobra dziecka i swoich relacji z nim.
A co z pozytywnymi etykietami?
Gdy nazwiemy je "zdolnym" to wówczas mamy szanse,
że będzie starało się zachowywać tak, aby potwierdzić te przekonanie. Więc
wszystko ok?
Nie. Nie ok. Bo co ma dziecko robić, aby udowadniać sobie i
etykietującym, że jest "zdolne"?
W szkole np. otrzymywać dobre stopnie, wygrywać konkursy,
robić wrażenie na wszystkich swoimi "zdolnościami". Niektórym
dzieciom udaje się to przez długi czas (nawet zamieniają się w
"zdolnych" dorosłych) i w wielu dziedzinach (przypadek "piątek
od góry do dołu" na świadectwie).
Lecz może się zdarzyć, że któraś z klasówek była za trudna,
zaskakująca, nie przemyślana przez nauczyciela, może sprawdzana pobieżnie – i dziecko
zamiast 5 dostaje 3,2,1. Dziecko zaczyna
się zastanawiać – „Co jest nie tak? Jeżeli jestem zdolne to mam mieć 5, jeżeli
nie mam takiej oceny, to może nie jestem zdolne?”. Dalej jest kilka
możliwości. Młody człowiek zaczyna się
uczyć jeszcze więcej bojąc się, aby nie
okazało, że nie jest „zdolny”. Tylko, że to nie gwarantuje samych piątek, za to
prowadzi do pogłębiającego się stresu. Może też zacząć unikać sytuacji, w
których – według jego wyobrażeń - jego „zdolności” zostaną poddane próbie. Więc
tu o klasówce zapomni, tam zachoruje. Może też zacząć oszukiwać lub uzna, że
klasówki są „bez sensu.” Przestanie się uczyć i gdy teraz dostanie 3,2,1 będzie
mógł – broniąc swojego wyobrażenia o sobie „zdolnym” – powiedzieć, że to efekt
braku pracy a nie talentów. Wówczas dorośli – zdziwieni, tym że „zdolny” już się
nie uczy, przykleją mu kolejną etykietę – „zdolny, ale leniwy”.
Dorosły „zdolny, ale leniwy” nie stara się, nie angażuje,
szuka, wysila się , bo po co? Ciągle w nim może tkwić lęk, że mimo wysiłków nie
osiągnie sukcesu – nie okaże się „zdolnym”.
Etykietowania czasem trudno nam uniknąć. Warto jednak, aby przynajmniej
nie stosować tego wobec dzieci. Nie przyklejać im ani negatywnych, ani pozytywnych
etykiet.
Może to wymagać więcej uwagi, ale warto mówić o ich
działaniach, wysiłkach a nie o „trwałych” cechach. Warto dziecko, gdy dostanie
piątkę, zapytać, jak to zrobiło, o jakich jego umiejętnościach i wiedzy świadczy
ta ocena, pogratulować mu przygotowania. Gdy dostanie 3,2,1 można zwrócić mu
uwagę na związek między pracą przed klasówką, a jej wynikiem, zapytać o pomysły
na „klasówkową” przyszłość.
W ten sposób pokażemy mu, że w życiu może osiągnąć wiele
poprzez swoje wysiłki, a oceny szkolne, nagrody w pracy, nie świadczą o jego
zdolnościach, że w zależności od tego, na czym mu zależy, może odnosić sukcesy
w różnym miejscu , czasie i dziedzinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz